Raków Częstochowa fatalnie rozpoczął rundę wiosenną Ekstraklasy. Podopieczni trenera Dawida Szwargi dość niespodziewanie przegrali w Grodzisku Wielkopolskim z Wartą Poznań 2:1. Przed pierwszym gwizdkiem arbitra łatwo można było wskazać faworyta tego spotkania. Nie od dziś wiemy, że Ekstraklasa jest nieprzewidywalna i tak też było tym razem.
Warta Poznań 2:1 Raków Częstochowa
Bramki: 3′ Szmyt, 20′ Savić, 45+5′ Nowak
Od samego początku dość niespodziewanie na boisku rządziła Warta, która udokumentowała swoją przewagę bramką już w trzeciej minucie. Fatalne podanie ze własnego pola karnego wykonał Racovitan, piłkę przejął Szymyt i bez zastanowienia przymierzył idealnie obok bezradnego Kovacevicia. Minut minut później doskonała okazję zmarnował Crnac. Chorwat zgarnął bezpańską piłkę nad szesnastym metrze i uderzył, ale ciut niecelnie.
Piłkarskie porzekadło “Niewykorzystane okazje lubią się mścić” potwierdziło się w tym meczu. Chwilę później świetną akcję przeprowadził Savić, który minął Tudora i niezwykle precyzyjnym strzałem nie dał szans Vladanovi. W pierwszej połowie mistrzowie Polski byli kompletnie bezradni. Kwadrans przed przerwą podanie w pole karne otrzymał Kochergin. Ukrainiec od razu pokusił się o strzał, który finalnie obronił Grobelny. Tuż przed zejściem do szatni sfaulowany w polu karnym został Nowak, co oznaczało rzut karny. Jedenastkę na gola pewnie zamienił sam poszkodowany.
Na drugą część pojedynku “Medaliki” wyszły totalnie odmienione. “Warciarze” bronili się praktycznie bez przerwy, ale robili to na tyle dobrze, że Grobelny nie musiał podejmować interwencji. Kwadrans po wznowieniu gry świetne uderzenie głową posłał Nowak, jednak bramkarz Warty stanął na wysokości zadania. Raków chcąc, wyrównać przeprowadzał masowe ataki, natomiast niewiele z tego wynikało.
W sześćdziesiątej trzeciej minucie strzał Kochergina z około szesnastu metrów świetnie obronił Grobelny. Najbliżej trafienia był Crnac, lecz jego próba wylądowała na słupku. W samej końcówce zespół Szwargi postawił wszystko na jedną kartę, atakują praktycznie całą jedenastką. Ostatecznie nic z tego nie wynikło i Warta sensacyjnie wygrała 2:1.